Informacje

Pierwsza pomoc podczas lekcji

Data publikacji: 28 marca 2017, 15:11
Autor: L-instruktor.pl
Pierwsza pomoc podczas lekcji
fot. GI

Półtora roku temu, szkoląc gościa na kat. C w ruchu miejskim, zauważyłem starszego mężczyznę, który przewraca się na twarz na chodniku - zaczyna opowiadać historię Tomasz Majcher, instruktor nauki jazdy z Łodzi (na zdj. obok). Było to w południe, w centrum miasta Łodzi, gdzie nawet bieganie psom szkodzi - ul. Pomorska przy Placu Wolności.

Widząc, że przy poszkodowanym już ktoś stoi, ale nie może zatamować krwawienia, pan Tomasz polecił swojemu kursantowi aby ten zawrócił i podjechał bliżej. Zjechaliśmy na bok, wziąłem swoją apteczkę urazową i poszedłem pomóc - kontynuuje instruktor. Założyłem rękawiczki, zrobiłem szybki wywiad, wykręciłem numer na pogotowie i już podczas rozmowy zakładałem rannemu mężczyźnie opatrunek. Zaraz po tym udało mi się zatrzymać radiowóz, więc mogłem wrócić do L. Cała sytuacja trwała może 10 minut.

Nie byłoby w tej historii niczego nadzwyczajnego, pan Tomasz zachował się tak, jak wymagała tego sytuacja. Jednak szybko przekonał się, że nie wszyscy są zadowoleni. Dalszy ciąg zdarzeń: o godzinie 12:58 wjechaliśmy na plac, a kursant wtedy powiedział do mnie: "no ale przecież ja mam jeszcze 10 minut, bo tyle bawiłeś się w Supermana!" Czułem się wtedy jakby mi ktoś w mordę strzelił... - przyznaje na koniec pan Tomasz. Pojeździliśmy jeszcze może z osiem minut, pozostały czas poświęciłem na papierologię. Skorzystałem z czasu następnego kursanta, który akurat wtedy trochę się spóźnił - podsumowuje.

Trudno się dziwić nerwom pana Tomasza, bo w poczuciu wypełniania obywatelskiego obowiązku, dowiedział się, że kursant wyliczył mu z zegarkiem w ręku co do minuty czas poświęcony na udzielanie pierwszej pomocy. Niestety, podobnych przypadków nie brakuje.

Nie brakuje na szczęście także pozytywnych doświadczeń. Ten sam instruktor był bowiem wcześniej świadkiem podobnej sytuacji, tyle, że podczas lekcji na kategorię A. O zdarzeniu pisał nawet Express Ilustrowany. Udzielił pomocy poszkodowanej, a kursant nie miał żadnych pretensji, a wręcz cieszył się, że mógł uczestniczyć w akcji.

Jako instruktor, byłeś na pewno świadkiem niejednego, groźnego zdarzenia, w którym ktoś ucierpiał. Jak zachował się wtedy Twój kursant? Biernie obserwował sytuację, a potem próbował Cię "podliczyć"? A może włączył się w czynności ratownicze? Jak mądrze zareagować na taką postawę kursanta?

Podziel się swoją opinią i innymi Instruktorami! Zapraszamy do dyskusji.